18 stycznia 2004, 19:16
Ferie... Czas pozwalajacy na lenistwo do granic mozliwosci przy zredukowanych do minimum wyrzutach sumienia... Wlocze sie przemiezajac te same sciezki ktore zawsze pokonywalam biegiem... Jak tasiemiec jestem w stanie pochlanac tylko przetrawione juz informacje, nie potrafie strawic tych bardziej skomplikowanych... Spie, ogladam jakies glupie kreskowki, spie, obzeram sie, i tak w kolko... I choc taka wegetacja niewatpliwie pozwala mi na odpoczynek i sprawia przyjemnosc, to jednak nie potrafie sie nia cieszyc, nie potrafie wyrzucic z podswiadomosci mysli, ze znow pakuje sie w to samo gowno i to w pelni swiadomie... Ferie sie skoncza a ja obudze sie z poczuciem tego, jak wiele rzeczy moglam zrobic, jak duzo czasu stracilam... Panika, wyrzuty sumienia, wstret do samej siebie... Zyletka, tabletki... Pragnienie by czas stanal w miejscu, by przestal istniec... Ale teraz to wszystko wydaje mi sie tak odlegle... Ale teraz nie robie nic... I nic nie zmienie...