Archiwum 01 lutego 2004


Unwanted
01 lutego 2004, 20:16

Mala laleczka
W poszarzalej od kurzu, niegdys rozowej sukience
Jej szmaciane serduszko juz nigdy nie zabije
Mala laleczka
Wciaz jeszcze mokra od lez
Wyrzucona na snieg zamarza
Mala laleczka
Jej usmiech rozmazany przez tysiace pocalunkow
Zniknal zupelnie w objeciach zimowego chlodu
Mala laleczka
W bialym kurchanie
Umiera teskniac do ciepla Twoich rak
Mala laleczka
Jej martwe, pokryte szronem, szklane oko
Uronilo pierwsza i ostatnia lze

Exhausting rest
01 lutego 2004, 20:12

Wrocilam juz, juz sie skonczyla ta groteska, przedstawienie wystawiane w otoczeniu pieknej, gorskiej scenerii. Wszystko czarno na bialym, wyrazne az do bolu. Nocne spacery do nikad. Spokoj, cisza, leniwy krok, to znow szalenczy bieg, ucieczka przed sama soba, lodowaty wiatr zamrazajacy lzy wplatane w rozwiane wlosy i samotnosc rozsadzajaca kazdy nerw, przenikajaca bolesnie kazda mysl. W dzien - zapomnienie, oderwanie od problemow, od reszty swiata, tylko ja i snieg, tym razem miekki, delikatny, przyjazny... Ale najgorsze byly wieczory... Odrzucajac dume zebralam o przyjazne slowo, bez skutku. Widzialam jak egoizm niszczy resztki sympatii, patrzylam na ludzi staczajacych sie na samo dno... Coz, przynajmniej przeszlam porzadny trening asertywnosci, bo wiekszosc rozmow dotyczyla namawiania mnie do picia ("nie ma trudnych kobiet, jest tylko za malo alkoholu") a konczylo sie zazwyczaj na mniej lub bardziej bezposrednich propozycjach...
Dzisiaj znalazlam psychotropy mojego ojca...
Przejezdzalam przez Krakow... Czemu to wszystko tak sie skonczylo? Gdybym mogla teraz tam byc... Moze bylo by inaczej, gorzej czy lepiej, zawsze jakis krok naprzod zamiast niepewnosci zawieszenia pomiedzy dwoma plaszczyznami...
Nie chce juz dluzej sie w tym pograzac, moje mysli juz wyschly, my eyes too...