Archiwum grudzień 2003, strona 1


On the edge
12 grudnia 2003, 20:03

ziemia znow sie trzesie, rozsuwa sie pod moimi nogami... w szczelinach jak na dloni widac wszystkie najczarniejsze mysli, przeczucia, wszystkie obawy, ktorych opary juz zaczely mnie otulac... czy zdolam uciec zanim wszystko sie zawali? czy znajde miejsce, gdzie nie dosiegnie mnie ogien?
tuz pode mna pojawilo sie pekniecie, powieksza sie, widze juz czerwien lawy... a ja nawet nie wiem w ktora powinnam isc strone... czy wogole powinnam isc, uciekac przed tym, co i tak nieuniknione...
czy tez moze zamrozic lawe, zamrozic serce, zamrozic wspomnnienia... zatracic sie w czasie, nie myslec, nie czuc... zyc tylko po to, aby zyc, nie szukac sensu i przyczyny, nie byla czlowiekiem tylko istota ludzka... nie... choc wiem, ze potrafie... nie chce... obojetnosc to cos, z czym zawsze walczylam... cos co jest gorsze od nienawisci, od wszelkich uczuc... ich brak...

Bez tytułu
12 grudnia 2003, 19:55

 "Samotnosc medrcow mistrzyni.
  I ty w samotnym wiezieniu,
  Jako prorok na pustyni,
  Dumaj o twym przeznaczeniu."
  

My world
11 grudnia 2003, 10:01

migoczacy plomien swiecy, leniwie splywajacy wosk, roza ktora z kazda chwila usycha coraz bardziej, zdjecia ktore kazdy dzien przykrywa nowa warstwa kurzu, porozrzucane bezladnie pamiatki... moj maly swiat... swiat wyznaczany granica moich ramion... swiat jednoczesnie tak wielki, bo jedyny...

The thin line between truth & false
08 grudnia 2003, 15:12

Gdyby reka byla sercem, kazda litera przez nia napisana - odruchem, kazde slowo - uczuciem...nie trzeba by bylo przesiewac przez sito tresci ksiag o tysiacu kartek, gdzie zdanie jest falszem przedzielanym jedynie przecinkiem prawdy...bywaja jednak takie utwory w ktorych klamstwo wystepuje tylko jako spojnik...lecz jak poznac takie dziela bedac przywyklym do selekcji, podejrzliwym, potrafiacym zaufac jedynie dowodom...bedac spaczonym psychicznie przez doswiadczenie? czy lepiej zranic autora przez nieufnosc czy tez pozbyc sie jej na sile, znow byc naiwnym jak dziecko, bezbronnym wobec klamstwa, znow dac sie okaleczyc?
Stoje po srodku na cienkiej lini oddzielajacej prawde od klamstwa, dobro od zla...choc grawitacja ciagnie mnie w dol, ja uparcie lape sie przelatujacych oblokow...i tylko nadzieja, ze one moga mnie uniesc, sprawila, ze nie spadlam na dno, ze jeszcze wierze, ze jeszcze ufam...
Czym jest klamstwo? to waska ale prosta i wygodna sciezka... idziesz najkrotsza droga jednoczesnie spychajac z niej innych... to droga ucieczki ktora okazuje sie byc slepa uliczka... to powolna, bolesna smierc podczas gdy prawda boli bardziej, ale tylko przez chwile... to zebrak w krolewskich szatach... 
moje klamstwa... ich przyczyna nie jest strach... kiedy sie boje - milcze... sa po to, zebym nie musiala kogos martwic, zeby nie widziec smutku na czyjejs twarzy, zeby ktos nie cierpial z powodu (zwykle) mojego bledu... chce na sile naprawiac cos, co nigdy juz nie bedzie nadawalo sie do uzytku... probujac skleic stluczony wazon, lokciem stracam nastepny...
...ekhm, przepraszam bardzo, gdzie jest wyjscie?...Nie ma wyjscia?...To skacze z okna
:

Heaven full of anger
06 grudnia 2003, 20:00

czuje ja, rozpiera mnie, kazdy moj nerw drzy... po etapie spokoju i pustki przyszla kolej na zlosc... mila odmiana... po okresie ciszy i opanowania opanowala mnie agresja... czuje energie, moc z niej plynaca... i po raz pierwszy nie obchodzi mnie co kto o tym mysli...

kiedy slyszy sie wciaz te same slowa, choc z poczatku nie znane staja sie jasne, zapadaja w pamiec... i kiedy wie sie, jak ciezko jest, gdy trzeba sie ich domyslac, samemu nie popelnia sie tego samego bledu i wypowiada sie je na glos... kiedys nie znalam tych slow, pozniej byly mi obce. I teraz nie wypowiem ich, lecz... wykrzycze